wtorek, 30 czerwca 2015

Dziedziczka Guślarzy - Cinda Williams Chima



Tytuł: Dziedziczka Guślarzy
Autor: Cinda Williams Chima
Seria: Kroniki Dziedziców
Tom: 5(ostatni)
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 624
Ocena: 5/6





Jonah choć otępiały po tym, jak wpadł w zastawioną na niego zasadzkę, robi co w jego mocy by uniknąć prawdziwych kłopotów. Dopracowuje swoje alibi do ostatniej kropki i usiłuje poradzić sobie ze wszystkimi wzlotami i upadkami pędzącego z zawrotną prędkością życia. Nic nie jest już takie, jakim było na początku. Emma w tym czasie znajduje się na rozstaju, nie mając pojęcia komu powinna wierzyć i jak się zachować. Postanawia przeprowadzić się do Trinity, a okazja trafia się tak szybko, jakby tylko czekała na dziewczynę. Zawierając nowe znajomości i borykając się z tymi już zawartymi, choć niechcianymi, Emma musi skompletować układankę przeszłości, która odbiła się tak silnie na jej teraźniejszości. Niestety, nie ma co liczyć na spokojne, swobodne dochodzenie do niezbędnej wiedzy, ponieważ gildie magiczne stają się coraz bardziej niespokojne, a ich płomień podsycają zawsze spragnieni krwi i władzy czarodzieje. Wszystko zależy teraz od dokonywanych na najwyższym szczeblu wyborów, które mogą przynieść pokój lub wojnę.

Choć poprzedni tom serii mógł z powodzeniem pochwalić się dwójką głównych bohaterów, skupił się w głównej mierze na Jonahu Kinlocku, który był tytułowym dziedzicem Zaklinaczy. Analogicznie, w Dziedziczce Guślarzy sercem powieści nadal jest ta sama dwójka bohaterów, niemniej jednak, nasza uwaga częściej kieruje się w stronę Emmy. Zapewne właśnie z tego powodu, Cinda Williams Chima po raz kolejny powraca do istotnego dla niektórych bohaterów tematu muzyki. Warto jednak zauważyć, iż w tym tomie nie chodzi już o płynące przez nią uczucia oraz jej magię, ale o siłę, jaką dysponuje. Tak się bowiem składa, że prawdziwą bohaterką, która ratuje sytuację okazuje się nie kto inny jak właśnie muzyka. I to w piątej części Kronik Dziedziców jest najpiękniejsze. Fizyczna postać jest zaledwie narzędziem dla dźwięków, które przenikają na wskroś i trafiają prosto do serca. Naprawdę przypadło mi to do gustu, ponieważ autorka obraca się w obrębie tematu muzyki, ale ani na chwilę nie czujemy się tym znużeni. Przyznam nawet, że byłam pod wrażeniem pomysłu na kod z użyciem piosenek. Więcej jednak nie zdradzę, ponieważ już wiecie zbyt dużo, a chcę abyście sami przekonali się o przejmującej sile drzemiącej w dźwiękach.

Na pewno interesującym szczegółem oraz ważnym dowodem na bliską zażyłość Dziedziczki Guślarzy z muzyką jest fakt, iż tytuły rozdziałów w dużej mierze odpowiadają tytułom piosenek bluesowych. Wspominam o tym nie bez powodu, jako że podobny zabieg z całą pewnością nie jest rozpowszechniony w przypadku wydanych drukiem powieści. Osobiście spotkałam się z tym, jak również sama praktykowałam, przy okazji czytania i pisania blogowych opowiadań oraz fanfiction. Tym bardziej zainteresował mnie fakt, iż autorka postanowiła wykorzystać ten pomysł w swojej książce, a niewątpliwie jest to sposób, w który poznajemy bliżej muzykę grającą w duszach naszych bohaterów. Co tu dużo mówić, wyobraźcie sobie powieść, w której to Wasze ulubione kawałki będą nadawały rytm każdemu rozdziałowi i razem stworzą coś niesamowitego, wyjątkowego, uwielbianego przez tysiące czytelników. To na pewno byłoby cudowne uczucie. Właśnie dlatego, coś tak pozornie mało znaczącego jak tytuły rozdziałów, okazuje się istną skrzynią skarbów dla osób dociekliwych. W końcu nic nie stoi nam na przeszkodzie, by dotrzeć do poszczególnych kawałków, posłuchać ich, przeanalizować ich teksty i wtedy odnieść je do treści książki. Kto wie, może właśnie odnaleźliście klucz do miłości, którą obdarzycie bluesa?

Sądzę, że na szczególne miejsce w tej recenzji zasługuje postać Leeshy, która ma na sumieniu zdradę i w pewnym stopniu śmierć swojego dawnego chłopaka, jednak ucząc się na błędach usiłuje rozpocząć życie od nowa. Większość pisarzy nie daje swoim postaciom tej szansy. Zdrada jest zdradą i skrucha nie ma tu żadnego znaczenia, ponieważ dopiero krew może zmyć przewinę. Taki jeden błędny wybór przekreśla więc przyszłość postaci. Tak się jednak składa, że Cinda Williams Chima bez wątpienia pragnie, aby Leesha otrzymała szansę na zrehabilitowanie się za wszystkie swoje błędy. Miejscami czytelnik potrafi nawet zapomnieć, że dziewczyna nie jest zwyczajną, niewinną i miejscami trochę naiwną nastolatką, ale kimś, kto dokonał już wyboru, a ten kosztował życie bliską jej osobę. I pod tym względem nasza autorka różni się od innych. Poprzez osobę Leeshy próbuje nas zapewnić, że popełniane błędy nie przekreślają człowieka, nie wykluczają go na zawsze z życia. Popełniłeś błąd? Nie musisz być męczennikiem, który za niego pokutuje. Po prostu pamiętaj o nim i nie dopuść więcej do podobnej sytuacji, a co dalej zrobisz ze swoim życiem to już Twoja sprawa i kolejne wybory, których należy dokonać.

Na koniec kilka słów o sposobie, w jaki autorka zamknęła serię, o czym już wspominałam w mojej mini wideo-recenzji. Cinda Williams Chima oferuje nam otwarty ostatni tom Kronik Dziedziców, czym wydaje się nas zachęcać do tworzenia własnej kontynuacji oraz zostawia sobie bramkę pozwalającą na powrót do stworzonego w tej serii świata. Niemniej jednak, w zgrabny, naturalny sposób zamyka najważniejsze, najbardziej problematyczne dla bohaterów wątki. Warto także zauważyć, że w Dziedziczce Guślarzy nie uświadczymy wielkiej, wyniszczającej bitwy, która na zawsze wpisałaby się w historię wajdlotów i sawantów, a podejrzewam, że wiele osób mogło właśnie tego spodziewać się po ostatniej części. Osobiście uważam to za plus, ponieważ autorka nie nadała wydarzeniom serii niezdrowego, pompatycznego znaczenia, dzięki czemu wszystko rozgrywa się naturalnie i bez zbędnej pompy. To naprawdę trzeba docenić.


Podsumowując, Dziedziczka Guślarzy jest powieścią wartą przeczytania, która rzuca światło na wiele tematów poruszonych dotychczas w serii. Pozwala nam wyrobić sobie zdanie o wielu postaciach, jak również jeszcze bardziej wciąga nas w świat Kronik Dziedziców. Tym samym z żalem przyjmujemy fakt, iż jest to tom kończący tę przygodę. Czytelnik dochodząc do końca po prostu chce więcej tego bluesa!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!