środa, 26 września 2012

Hrabia Monte Christo - Aleksander Dumas




Tytuł: Hrabia Monte Christo
Autor: Aleksander Dumas (ojciec)
Wydawca: Hachette Polska
Ilość stron: 563 (tom 1) + 504 (tom 2)
Ocena: 6/6




„Klasyka to książki, które każdy chciałby znać, a nikt nie chce czytać.„
                                                                                   (Mark Twain)

            Gdy rozpoczynałam swoją przygodę z książkami Aleksandra Dumas ojca miałam nie więcej niż trzynaście lat. Trzej Muszkieterowie nie byli wtedy lekturą obowiązkową, a jednak sięgnęłam po ten tytuł z ogromnym entuzjazmem i zakochałam się w świecie, jaki zaklęto w słowach na kartach powieści. Nic, więc dziwnego, iż z chęcią zagłębiłam się w lekturze innych książek tego autora poznając na własnej skórze znaczenie klasyki literatury światowej.
            Niestety, nie sposób nie zgodzić się z opinią Marka Twaina, gdy na każdym kroku młodzi ludzie dowodzą prawdziwości tezy, iż „klasyka to książki, które każdy chciałby znać, a nikt nie chce czytać.„ Może właśnie, dlatego tematem mojej recenzji chcę uczynić Hrabiego Monte Christo? Powieść uznawaną za najwybitniejszą w dorobku Aleksandra Dumas, a obecnie niemal zapomnianą przez młodych ludzi nazbyt zafascynowanych wampiryzmem.

„Jeżeli książka wysokiego lotu nie natrafi na czytelnika wysokiego lotu – zawiśnie w powietrzu, chybi. Gotowość, aktywność, wysiłek twórczy potrzebne są na obu krańcach tego połączenia.”
(Ryszard Kapuściński, Lapidarium II)

W swoich licznych dziełach Aleksander Dumas wielokrotnie otwierał przed czytelnikami podwoje francuskiej historii okraszając ją zarówno wątkami miłosnymi, bohaterskimi czynami swoich protagonistów, jak i wyjątkowo wyraźnie nakreślonym obrazem antagonistów. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż jego dzieła wypaczyły obraz niektórych postaci historycznych. Wymienić należy tu chociażby kardynała Armanda-Jean du Plessis de Richelieu, który jako człowiek wybitny, mąż stanu, stał się w ciągu chwili złowrogim spiskowcem na kartach powieści i ten właśnie obraz zapisał się w pamięci czytelników najwyraźniej. Dowodzi to zarówno kunsztu, jak i niezwykłego talentu pisarskiego pana Dumas, którego dzieła nadal inspirują twórców na całym świecie.
            Cóż więc takiego ma w sobie Hrabia Monte Christo, że plasuje się na samym szczycie najwspanialszych dzieł autora? Dla wielu młodych czytelników intrygi polityczne i miłosne, wielkie uczucia i bolesne zdrady, rozkosz i konsekwencje zemsty to za mało, by sięgnąć po książkę. Ale czy Le Comte de Monte-Cristo zawdzięcza sukces tylko tym kilku składnikom? Z pewnością nie. Gdybym miała przyrównać tę powieść do innego gatunku literackiego wybrałabym baśń. Dlaczego? Ponieważ historia, jaką przychodzi nam się w tym wypadku rozkoszować łączy w sobie elementy Czerwonego Kapturka, Kopciuszka, Śpiącej Królewny, a nawet Królewny Śnieżki!
Czytelnik przenosi się do czasów restauracji Burbonów, kiedy to Francja znajdowała się pod panowaniem tejże dynastii, przerwanej przez 100 dni Napoleona. Tło historyczne jest w tym wypadku niezwykle istotne, gdyż to ono napędza całą akcję powieści. Młody, zaledwie dziewiętnastoletni, naiwny marynarz Edmund Dantès wraca do Marsylii, gdzie czeka na niego ukochana Mercedes, ale i kłopoty – bezwzględny rywal Fernand Mondego, zazdroszczący sukcesu Danglars, a także przebiegły zastępca prokuratora królewskiego de Villefort. Każdy z nich przyczyni się do upadku niewinnego idealisty i osadzenia go w więzieniu na zamku d’If.
To właśnie pośród mroków celi, w której spędził czternaście lat, Edmund Dantès przechodzi przemianę pod okiem swojego współwięźnia – włoskiego księdza i uczonego – i staje się zupełnie innym człowiekiem. Co więcej, śmierć darzonego przez Edmunda synowską miłością starego człowieka umożliwia ucieczkę już nie nastolatkowi, ale mężczyźnie. Wiedza i wolność to jednak nie wszystkie dary poczciwego księdza.
Gdy w Rzymie spotykamy naszego bohatera po raz kolejny, jest jeszcze starszy, bardziej doświadczony i nosi nazwisko hrabiego Monte Christo. Przystojny, o bladej cerze, dystyngowany, uchodzi pośród arystokracji za wampira. Los stawia na jego drodze Alberta de Morcerf – syna Fernanda i jego ukochanej Mercedes – i równocześnie pozwala by młody człowiek zawdzięczał mu życie, co w dalszej części powieści pozwala czytelnikowi przenieść się na paryskie salony, gdzie zbrodniarze, którzy przyczynili się do nieszczęścia Edmunda Dantès odnoszą życiowe sukcesy.

„Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać.”
(Jerzy Pilch, Bezpowrotnie utracona leworęczność)

Jeśli przyjmiemy sentencję Pilcha za słuszną Hrabia Monte Christo stanowić będzie wyjątek potwierdzający regułę. Jest to bowiem historia, która zapada w pamięć i, co najistotniejsze, trafia prosto do serca odbiorcy, a jej magię stanowią właśnie uczucia, jakie lektura budzi w odbiorcy. W chwili, gdy czytelnik przesuwa wzrokiem po ostatnim zdaniu zaczyna odczuwać nieodpartą pokusę by ponownie sięgnąć po pierwszy tom powieści.
Co więcej, jeżeli istnieje powód, dla którego warto uczyć się języka francuskiego to z pewnością jest nim właśnie Le Comte de Monte-Cristo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!