piątek, 12 września 2014

GONE: Zniknęli. Faza szósta: Światło - Michael Grant


Tytuł: Faza szósta: Światło
Seria: GONE: Zniknęli
Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 376
Ocena: 5-/6



Bariera stała się przezroczysta zaledwie dwa dni wcześniej, a już teraz dzieciakom w ETAP-ie grozi głód. Niemal nikt nie pracuje, nie zbiera plonów, nie interesuje się przyziemnymi, ale jakże istotnymi sprawami. Telewizja, rodziny i zwykli gapie zbierają się pod anomalią, co skupia uwagę stęsknionej normalnego świata młodzieży. ETAP potrzebuje Alberta, potrzebuje kogoś, kto jest w stanie zagonić wszystkich z powrotem do pracy. Tym bardziej, że gdzieś tam czai się odziane w ludzką powłokę zło, potwór w ciele niewinnego dziecka. Potężna, bezwzględna i niebywale groźna Gaia dorasta w zastraszającym tempie, zaś jej moc nie ma sobie równych. Potrzebuje tylko pożywienia, a tego ma jak na lekarstwo. Nie może jednak zatrzymać się i czekać na lepsze czasy. Mały Pete słabnie, ale nadal jej zagraża. Jeśli i on na nowo oblecze się w ludzkie ciało, Gaia będzie skończona. Jest więc zmuszona pokrzyżować ewentualne plany chłopca, a to oznacza, że poleje się krew. Zresztą, nie tylko ona jej pragnie, gdyż w świecie poza barierą również zaczyna wrzeć. Ostateczna rozgrywka to kwestia chwili.

Po pięciu częściach dramatu, nerwów i smutku dochodzimy w końcu do ostatniego tomu serii GONE: Zniknęli. Autor od początku nie był dla nas zbyt delikatny, ale teraz jest jeszcze bardziej brutalny i nieobliczalny. Nic więc dziwnego, że Faza szósta: Światło to bez wątpienia najbardziej krwawa i pełna przemocy powieść wchodząca w skład serii. Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że teraz osoby spoza bariery, w tym rodzice znajdujących się w środku dzieci, mogą mieć oko na wszystko, co dzieje się w ETAP-ie, a tym samym są świadkami tego, jak słabną i giną ich pociechy. Dodajmy do tego fakt, że gaiaphage przyoblekł się w ciało i posiada wszystkie moce, jakimi dysponują wciąż żyjące osoby, że jest zdesperowany i coraz bardziej ambitny chcąc zapanować nad światem. Nie, to zdecydowanie nie jest najmilszy z tomów i osoby wrażliwe raczej nie odetchną z ulgą mając go już w ręce, gdyż będą musiały raz jeszcze przedrzeć się przez bezwzględny świat, w którym każdy dramat ma zwielokrotnioną moc.

Przyznaję, że interesującą stroną GONE: Zniknęli. Faza szósta: Światło jest wprowadzenie do powieści właśnie obserwatorów z zewnątrz w osobie, przede wszystkim, rodziców. Kolejny raz mamy okazję poznać ich relacje z dawno niewidzianymi dziećmi, reakcje na myśl o tym, co się wydarzyło i co nadal się dzieje. Jak szybko można pogodzić się ze stratą dziecka? Czy zdjęcie z barek ciężaru macierzyństwa może okazać się powodem do odczuwania ulgi? Poza tym, dzięki tej sytuacji mamy także okazję dowiedzieć się, jak wiele ma na sumieniu matka naszego głównego bohatera. Nie mniej istotne są reakcje innych ludzi, którzy przecież zdają sobie sprawę z tego, że dzieci przeszły przez piekło. Jak różne mogą być ich uczucia względem młodych weteranów wojny ETAP-u? A jak zareagowalibyście na to Wy?

Istotnym tematem poruszonym w Fazie szóstej: Światło jest pytanie o odmianę ludzkiej natury. Czy człowiek może się zmienić? Co motywuje jego działania, jego decyzje? Czy dziecko rodzi się już złe, czy może staje się takim w czasie dorastania i ostatecznie okazuje się „wadliwym” dorosłym? Czy zło można przekazać dziecku w genach? Po lekturze tego tomu na pewno będziecie chcieli znać odpowiedzi na wszystkie te pytania, ale będziecie musieli poszukać ich sami. Autor nam jej nie udziela, a jedynie podrzuca drobne, nierzadko sprzeczne sygnały, na podstawie których sami możemy zbudować odpowiedzi w oparciu nie tyle o powieść, ile o własne spostrzeżenia, przemyślenia i uczucia. Muszę przyznać, że jest to najbardziej niepokojący motyw pojawiający się w tym tomie, ponieważ zaczynamy się zastanawiać, jak potoczyłaby się tak historia gdyby nie błędy dorosłych, gdyby nie nieszczęśliwe zbiegi okoliczności.

I w końcu, temat, który pojawił się już w przypadku poprzednich tomów serii – UFO. Tym razem motyw ten jest jeszcze wyraźniej zarysowany i chociaż można to wypierać, autor jednoznacznie daje nam do zrozumienia, że czymkolwiek był na początku gaiaphage, miał w sobie żywą część kosmosu. Nie do końca wiemy za to, jaka w rzeczywistości była rola ludzkiego DNA, człowieka, który stracił życie podczas katastrofy, oraz promieniowania po uszkodzeniu elektrowni atomowej. Te trzy składniki dały początek potworowi, który zamienił życie uwięzionych w ETAP-ie dzieci w krwawe piekło, które powstawało powoli już wcześniej. Uderzenia asteroidy, ludzkie zaniedbanie po wypadku, promieniowanie wpływające na dzieci. Wszystko to powoli łączyło się w całość by ostatecznie rozpocząć krwawe żniwo.


Podsumowując, GONE: Zniknęli. Faza szósta: Światło to naprawdę mocne zakończenie tej niebanalnej, chociaż ciężkiej i dołującej serii, która niejednokrotnie mogła wyciskać łzy z oczu czytelnika i sprawiała ból licznymi zgonami. Do samego końca autor pozostał bezlitosny i może właśnie dlatego, chociaż naprawdę nie mogłam się oderwać od lektury, nie wróciłabym do niej. Nie oszukujmy się, jestem chodzącą „ciepłą kluchą”, więc czytanie GONE: Zniknęli kosztowało mnie wiele wysiłku, ale nie żałuję tego, że dotrwałam do końca. To było bezcenne doświadczeni i dlatego polecam serię tym, którzy lubią, kiedy powieść „mocno kopie” oraz odważnym pragnącym sprawdzić swoją literacką wrażliwość.

1 komentarz:

  1. Całą serię mam jeszcze przed sobą, ale jestem pewna, że się za nią zabiorę!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za zostawienie po sobie śladu!